#1 2013-04-10 14:34:59

 Xserant

Xせらんっと, 放浪者

9632993
Skąd: Kalisz
Zarejestrowany: 2012-02-12
Posty: 74
Punktów :   16 
Poziom: 2
PD: 70/100
Zdrowie: 70/75
Mana: 85/125
Klasa: Wędrowiec

Prolog

,     

PROLOG


,            Co prawdą a co kłamstwem jest do końca nie wiadomo. Najstarsze ludzkie zapiski skupiają się jednak na Wielkiej Wędrówce. Ludzie od początków swojego istnienia prowadzili koczowniczy tryb życia. Przemierzali setki kilometrów w poszukiwaniu idealnego miejsca do osiedlenia. W czasie swych wędrówek poznawali inne rasy zamieszkujące Verdens. Dochodziło do wielu pojedynków ale także do zawarcia wielu przyjaźni, rasa ludzka zaczęła przybierać na sile. Grupa byłą już bardzo liczna lecz podczas wielu podróży duża  jej część wybrała własną drogę, zasiedlając miejsca, które koczownicy odwiedzili. Ludzie potrafią przystosować się do każdych warunków wiec nic dziwnego w tym, iż spora ich część postanowiła osiedlać się w miejscach z reguły uznanych za niegościnne i dzikie. W taki sposób powstały osady takie jak Vanahal - wioska ludzi północy na rubieżach Lodowych Pustyń. Melwen - miasto portowe u wybrzeży Cornvel, krainy tysiąca rzek lub też Talllad - osada pustynnych kupców i pielgrzymów wzniesiona na Piaskach Pustyni, krainie Wiecznego Słońca.
        Koczownicy, którzy pozostali przy swych ideałach znalezienia krainy idealnej poszukiwali jej wiele pokoleń, aż dotarli do Rakuen, jednej z Feritus, krainy obfitej w roślinność, zwierzynę oraz minerały. Między Lasem Paproci a Wodospadem nazwanym potem Drogą Dwóch Ścieżek, postanowili zaprzestać wędrówki. Tam też miała powstać największa ludzka osada. Niebawem wieść o jej stworzeniu rozeszła się po świecie.
        To z czym  musieli się zmierzyć pierwsi osadnicy Rakuen było zmienienie sposobu życia, z niebezpiecznego pełnego różnych sytuacji na spokojnego i statycznego. Pierwotnie wioska nie była duża lecz gdy tylko utworzone zostały drogi dla przejezdnych kupców i wędrowców, zaczęła się rozwijać. Przez wiele uszu obiło się że osada jest dobrym miejscem do życia jak i dla nie których do zrabowania. We wiosce zaczęły kształtować się pierwsze organizacje zajmujące się prostymi rzeczami takimi jak, budowa nowych budynków, naprawa i wymiana zużytych narzędzi oraz opieka nad chorymi i potrzebującymi. Także w krótkim czasie powstała karczma, do której przychodzili wszyscy wędrowcy i miejscowi żeby po całym dniu pracy móc odpocząć w gronie znajomych i przyjaciół. Z czasem kilkoro z miejscowych nauczyło się od podróżnych przybywających z różnych stron sztuki kowalstwa oraz płatnerstwa. Czasy nie należały do lekkich więc każdy pracował pomagając swoim rodzinom i miejscowym. Po kilku latach miasto miało już zżytą społeczność  ludzi, lecz nie brakowało także krasnoludów, elfów czy też driad. Wszyscy żyli w zgodzie i pracowali tam gdzie potrafili przysłużyć się reszcie najbardziej.

        Niestety ekspansji towarzyszą też konflikty. Im większą popularnością cieszyła się osada tym przybywało jej wrogów. Wojny były nieuniknione. Każda nacja czy też osada chciała rządzić jak największym terytorium, nikt nie chciał dzielić się władzą a tym bardziej nikt nie chciał być podwładnym. Niedługo nastała era wojen pomiędzy wioskami, osadami a także poszczególnymi klanami. Czasy te zapisały się na kartach historii jako Jikan Sensō, Czasy Wojny. Okres ten pochłonął wiele istnień a także nie przyniósł żadnych korzyści, przyniósł jedynie ból, cierpienie oraz nienawiść, czas poświęcony na wzajemny mord i zdradę. Musiało minąć kilka pokoleń zanim nacje postanowiły osiągnąć konsensus. Lecz pokój w końcu nastał. Od teraz wszyscy mogli cały swój czas poświęcić na rozwój. W tedy też utworzono kalendarz, a data końca Jikan Senso oznaczało pierwszy wiek nowej ery.
        Kilka dekad spokoju i dostatku zaowocowały. Wieś czy też osada zmieniła się w miasto a czele którego stanął pierwszy władca. Roku 21 ery II, król został wybrany przez wolny lud miasta, miasta noszącego nazwę od jego imienia, Belviter. Belviter Torn I bo takie było pełne imię króla wprowadził wiele zmian zapewniając spokój i dostatek swym poddanym, lecz nie wiedział co miało się wkrótce zdarzyć.



どこ行くの?  あなたの目標は何ですか?

http://img24.imageshack.us/img24/9457/sygnaturacopyw.png

Offline

 

#2 2013-04-10 20:02:57

 Frolentino

Administrator

23350517
Zarejestrowany: 2012-02-10
Posty: 74
Punktów :   12 

Re: Prolog

.        Król wiedział że jego panowanie nie będzie sielanką. Postanowił stworzyć zaciężne wojsko do obrony przed najeźdźcami. Panował kruchy i niestabilny pokój, więc król wolał mieć czym się bronić w razie ataku. W skład armii zaliczali wszyscy mężczyźni którzy byli silni i chcieli bronić swojego domu. Z czasem armia zaczęła się powiększać i niedługo liczyła ponad 10 tysięcy wojaków. Król był tak dumny z osiągniętych rezultatów,  podświadomie miał pewność, że nikt ani nic nie zagrozi jego pięknemu Belviter.
               Mieszkańcy mogli pracować i spać spokojnie wiedząc że bezpieczeństwo jest im zapewnione. Jednak wszystko ma swoje zalety jak i wady. Z czasem Król pragną coraz więcej, wysyłał swoje wojska w przeróżne strony aby przejąć kolejne terytoria. Po wielu latach walk oraz zdobywania coraz większej władzy Belviter popadł w obłęd spowodowany rządzą panowania nad całym Verdens. Rozpoczął tedy przygotowania do wymarszu jego wojsk na północny-wschód gdyż słyszał wiele opinii i wypowiedzi nadwornych magów-doradców o tym że jeszcze nikt nie zbadał tamtych krain. Król dowiedział się także dlaczego są one tak trudne do przebycia. Otóż wiele plotek mówiło o niemożliwym do przebycia pasmie górskim, który rozciągał się w każdą niemal stronę, a jego wysokie prawie pionowe ściany od północnego-wschodu uniemożliwiały ich obejście. Jednak żądza władzy Króla z każdym kolejnym rokiem rosła.
             Kilka miesięcy planowania, oraz wiele tygodni zbierania i wyposażania wojska zaowocowało możliwością przed którą staną Belviter. Roku 55 ery II wojsko było już gotowe wraz z królem na czele do wymarszu i długiej drogi na północny-wschód. Król zostawił w mieście swojego syna i jedynego dziedzica tronu Taranasa Torna, który miał z symboliczną ilością wojska bronić w razie napadów miasto. Armia wyruszyła, szli przez wiele miesięcy, przez polany, lasy, bagna, wzgórza, aż doszli do gór, gór które nie miały nawet nazwy. Wszyscy nazywali je Nieprzebytymi i nie bez powodu. Król nie widział ani jednego przejścia, zarządził więc że rozbiją obóz polowy i będą czekali aż zwiadowcy odnajdą jakieś bezpieczne przejście.
              Wielkość obozu dorównywała wielkości, małego miasteczka. Armia zabrała ze sobą wszystkie potrzebne narzędzia do wzniesienia obozu. Ścieli wile drzew a z pozyskanego drewna wznieśli kilka wież aby łucznicy mogli widzieć dalej i w razie ataku ostrzelać przeciwnika. Wznieśli także prowizoryczną palisadę. Rozłożono namioty polowe, wyznaczono wszystkim prace, kowale naprawiali zepsute narzędzia i oręż, kucharze wydawali strawę i najważniejsze było to że armia ciągle trenowała aby nie wypaść z wprawy we władaniu bronią. Król razem ze swoimi doradcami nakazali jedynym trzem magom w całej armii aby w czasie kiedy zwiadowcy szukali przejścia wymyślili abo znaleźli jakiś magiczny sposób na przedostanie się przez góry. Mijało wiele dni, a armia z niewiadomego powodu z biegiem czasu czuła się coraz gorzej. Wielu mówiło, że nie powinni tu być. Oznajmiali iż to miejsce emanuje złą energią i jest tak odległe nie bez powodu. Król jednak nie miał zamiaru się poddać, jego żądza władzy trzymała go przy życiu i nie dopuszczał do siebie myśli iż może mu się nie powieść ta wyprawa. Nakazał tedy aby magowie którzy mieli już dosyć dużo czasu na przygotowania w końcu przedstawili mu swoje propozycje obejścia gór. Ci byli zaskoczeni i byli nie przygotowani na tak szybkie kończenie swojej pracy. Mówili królowi, że projekt nie jest jeszcze ukończony i nawet nie przeprowadzili wstępnych badań, lecz ten nie słuchał ich tłumaczeń i natychmiast zażądał aby znaleźli rozwiązanie. Magowie nie chcieli być nieposłuszni więc pośpieszyli się. W końcu po kilku dniach od wizyty króla stworzyli kamienie przechowujące energie magiczną potrzebną do stworzenia portalu prowadzącego na druga stronę gór.
              Król tracący już cierpliwość ciągle poganiał swoich czarodziejów, którzy w pośpiechu przygotowywali się do otwarcia portalu. Zamierzał nareszcie przekonać się co jest po drugiej stronie. Magowie zatknęli swoje magiczne kostury w ziemi tuż przed pionowa ścianą góry stanęli dookoła i zaczęli wysypywać dziwne sproszkowane substancje na ziemi tworząc z nich wzór na kształt koła, przecinanego przez trzy zwinięte spirale. Podczas tego cały czas wypowiadali runiczne zaklęcia, powoli tworzące coś na kształt chóru. Kończąc inkantacje wielkim jednogłośnym krzykiem otworzyli portal.
             Władca w końcu był zadowolony z efektu, lecz cały czas go ostrzegali iż przejście jest niestabilny i musi pozostać nietknięty przez kilka tygodni aby można było z niego skorzystać, jednak król ich nie usłuchał. Nakazał pewnej części swego wojska aby przeszła przez portal. Pierwszy pułk armii wyruszył bardzo powoli i ostrożnie. Pierwsze kilkoro mężczyzn, którzy byli najbliżej portalu wyciągali w jego kierunku ręce aby tylko sprawdzić czy dłoń może się przedostać. Okazało się, że tak portal wydawał się sprawny, więc posuwali się naprzód.  Byli zaskoczeni tym co ujrzeli. Sądzili, że będą musieli jeszcze przechodzić przez góry, okazało się jednak niepotrzebne. Znaleźli się w miejscu, które było całkowicie jałowe, nie rosło tam nic. Była tam tylko sucha popękana od słońca ziemia. Po przeciwnej stronie król widząc że jest to możliwe nakazał wszystkim iść przez przejście. Jeden z magów odradził tego ponieważ portal jest niestabilny i może ulec wypaczeniu. Król widząc już swój cel ignorował to co próbował mu wyjaśnić podwładny i nie bacząc na ryzyko ruszył za wysłanym pułkiem w głąb portalu.

Offline

 

#3 2013-04-11 16:06:53

 Xserant

Xせらんっと, 放浪者

9632993
Skąd: Kalisz
Zarejestrowany: 2012-02-12
Posty: 74
Punktów :   16 
Poziom: 2
PD: 70/100
Zdrowie: 70/75
Mana: 85/125
Klasa: Wędrowiec

Re: Prolog

,      Żołnierze wykonywali zalecenia króla, nie mieli pojęcia iż ten zaczął tracić zmysły, byli oni bowiem w dni powszednie krawcami, kucharzami, kowalami czy też nauczycielami, nie interesowali się polityką. Nie wiedzieli, że droga, którą przyszło im kroczyć była ich ostatnią. Gdy tylko ostatni człowiek przebył portal nie było już powrotu. Niektórzy widząc kamienne pustynie czarnego żwiru, kratery oraz niebo pokryte ciemno-szarymi chmurami w których dochodziło do wielu wyładowań elektrycznych, nie wytrzymali i postanowili zawrócić. Piechurzy ponownie wskoczyli w portal lecz tym razem nie przedostali się na drugą stroną, lecz momentalnie zaczynali się palić niczym suche liście wrzucone prosto w płomienie. Do wszystkich dotarło, że powrócić nie mogą. Król widząc to w złości nakazał magom naprawić portal. Trzech otworzyło przejście a zatem i trzech musiało go ustabilizować. Było to jednak nie możliwe, gdyż jeden z magów go nie przeszedł. Pozostał po tamtej stronie gór.
          Już niecałe 7 tysięcy zbrojnych mężczyzn, dwóch magów z królem na czele znalazło się przerażającym pustkowiu przypominające zastygłą otchłań piekielną. Bez schronienia, bez obozowiska, bez jedzenia. Z nad horyzontu widać było zbliżający się mrok, znak iż zbliża się noc. Robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Ostatnie kawałki drewna jakie pozostały posłużyły jako ogniska i pochodnie. Belviter ogłosił stan wyjątkowy oraz kazał bacznie obserwować okolicę podczas nocy. Niedługo jedynym źródłem światła stały się słabe płomienia niewielkich ognisk.
         Przerażające odgłosy jak i niekiedy warczenie wszyscy słyszeli z panującej wówczas ciemności. Ciche szepty niezrozumiałych dialektów słyszalne wszędzie doprowadzały ludzi do obłędu, a noc była długa, zupełnie jakby czas płynął znacznie wolniej. Nie była to kraina inna jak wszystkie, ludzie porównywali ją do piekieł, siedliska wszystko co złe i mieli ku temu powody. Wielu żołnierzy było pewnych iż portal przeniósł ich do krainy umarłych i potępionych.
        Nastał w końcu wyczekiwany poranek jeśli tak można to było określić. Po ogniskach pozostał tlący się popiół, chłód doskwierał wszystkim a promienie słoneczne nie przedzierały się przez gęste ciemne chmury. W oddali widzieli spadające skały z niebios, pioruny uderzające w ostre i spiczaste czarne góry. Grzmot a nagle przerażająca cisza powodująca pisk w uszach. Czasami jedynym odgłosem jałowego pustkowia stawał się szelest żwiru niesionego przez słaby wiatr. Oczywistością był iż nie mogą tam zostać dlatego wszyscy ruszyli w kierunku konstrukcji skalnych wyglądem przypominającej most. Było to jedyne miejsce w okolicy, które wyglądem przypominało coś co wcześniej było im znane. Gdy tylko zaczęli zbliżać się do niego, przed ich oczyma pojawiał się coraz to wyraźniejszy obraz olbrzymiej przepaści. Otchłań wielka, niczym nieskończona oddzielała jakby dwa światy. Jedyną drogą by przeprawić się na drugą stronę, szerokiej na kilometr wyrwy był właśnie most, w skale wykuty. Zniszczony i niesamowicie stary. Sugerowały to wyryte w skałach tajemnicze, nieskomplikowane lecz nieznane runy, zatarte przez czas, wręcz nieczytelne. Aura tajemniczości obejmowała cały ląd.
         Żaden piechur nie chciał wkroczyć na most, mimo iż bym on monstrualnych rozmiarów, bezkresna przepaść odbierała odwagę najmężniejszym wojownikom. Król nie miał wyboru, przyzwolił rozstawić obozowisko a magom nakazał uczynić wszystko by wyciągnąć ich stamtąd. Noc nastała bardzo szybko, mrok ponownie zawitał. Krzyk żołnierzy rozległ się nagle. Nie wiadomo skąd dobiegały. Zamęt i chaos zapanował w szeregu. Tupot łat, zgrzyt zębów jak i szelest skrzydeł. Ogień przygasał, czarne powłoka nocy spowijała wszystkich. Pełni lęku w gotowości wojownicy szukali wroga, który czaił się wszędzie lecz dostrzec nie byli wstanie nawet ramienia kompana stojącego nieopodal. A w ciemności były pazury, kły i krew. Magiczne zaklęcia i bariery były bezsilne w tym miejscu. Piechurzy znikali w odmętach ciemności jeden za drugim, jeden za drugim. Światło ognisk rzucało na ziemie cienie ogarów i istot nie przypominających swoim wyglądem żadnych dotąd poznanych zwierząt. Najdłuższą noc w życiu przeżyć im przyszło, a gdy ranek nastał ujrzeli iż pozostała ich tylko garstka. Śladów nawet najmniejszych całego zajścia nigdzie nie znaleźli. Ani kropli krwi, ani naruszonego kamienia.
       Czterdziestu ludzi, tylko tylu przetrwało noc, która szybo nadchodzi znikąd.



どこ行くの?  あなたの目標は何ですか?

http://img24.imageshack.us/img24/9457/sygnaturacopyw.png

Offline

 

#4 2013-04-12 19:53:09

 Frolentino

Administrator

23350517
Zarejestrowany: 2012-02-10
Posty: 74
Punktów :   12 

Re: Prolog

.           Podnoszące się słońce słabo przebijały ciemno szare chmury lecz oświetlało obozowisko wystarczająco dobrze aby móc dostrzec wszystko w promieniu 30 metrów. Belviter wraz ze swoimi, magami i czterdziestoma innymi ludźmi nie mogli uwierzyć własnym oczom. Wszystko co przedniego wieczora zostawili żołnierze na ziemi i oparte o skały nadal pozostawało na swoich miejscach. Jedynie jeden z magów zauważył zakrwawiony sztylet, chociaż ciężko było określić czyja jest to krew był to jedyny przedmiot który nosił oznaki ostatnich kilku godzin. Magowie przychylili się nad sztyletem i widzieli oraz czuli emanującą od metalu a w szczególności od krwi magiczną, silną a zarazem mroczną energie. Gdy jeden z nich próbował podnieść sztylet w momencie gdy go tylko dotkną ten zmienił się w pył i lekki nieustający wiatr poniósł go w kierunku zniszczonego mostu. Czarodzieje mieli już pewność że miejsce w którym są rządzi się własnymi prawami i że są na tych ziemiach bezprawnie i bezpowrotnie uwięzieni. Nalegali króla aby mogli zbadać runy znajdujące się na moście aby przynajmniej mieć jakiekolwiek informacje gdzie się znajdują i co robi tutaj ten most a przede wszystkim dokąd prowadzi.
          Jednak króla najbardziej interesowało to co jest dalej, zignorował prośby magów oraz ich ostrzeżenia iż może tego nie przeżyć. Zażądał aby magowie szli pierwsi aby w razie czego mogli walczyć z napastnikami. Magowie odmówili, król się wściekł nakazał im się wynosić i nigdy nie pokazywać na oczy. Odeszli zostawiając garstkę zdaną na własne siły. Skierowali swoje kroki w miejsce z którego przyszli i mieli zamiar spróbować na nowo otworzyć portal powrotny. Belviter omamiony swoją chorą żądzą władzy nakazał piechurom iść przez most wszyscy widzieli już w nim szaleńca lecz nie chcieli zginąć więc usłuchali i podążyli dalej. Kilku pierwszych ludzi weszło na most stawiając coraz bardziej niepewne kroki, jednak po pewnym czasie czuli że nic im nie grozi i szli dalej. To był błąd po kilku minutach spokoju i ciągłego chodu całej czterdziestki znaleźli się w połowie mostu. Kilkoro z żołnierzy spojrzało w przepaść, nie widzieli dna, było tak głęboko że nie mogli dostrzec nic poza ciemnością. W pewnym momencie jeden z piechurów patrząc w otchłań spadł w dół. Podczas spadania cały czas krzyczał na pełne gardło lecz po kilku chwilach już nikt go nie słyszał. Zapadła przeraźliwa cisza. Wszyscy się zatrzymali czekając na to aż coś się stanie.
          Wszyscy oprócz króla zdawali sobie sprawę z tego że nie powinno ich tu być, są na terenie który jest jak prawdziwy koszmar lecz nie można się z niego wybudzić. W pewnym momencie do ich uszu doszły przeraźliwe głosy w niezrozumiałym dla nich języku. Głosy te były tak silne że wszyscy zaczęli się strasznie bać, i wrzeszczeć, ponieważ głosy w ich umysłach narastały było ich coraz więcej i były coraz bardziej donośne. Pokładali się z bólu i udręki na moście nie mogli wykonać żadnego ruchu, teren wokół nich robił się coraz bardziej mroczny, wszystko stawało się ciemniejsze i wszyscy powoli tracili zmysły.Jak wszyscy zatykający uczy Belviter nie mógł znieść tej męki, lecz w pewnym momencie otworzył oko i widział w ciemności sylwetkę postaci podobnej do człowieka lecz otoczonej ciemno-czerwoną smuga ognia oraz z krwisto-czerwonymi oczami. Postać telepatycznie przemówiła do króla mówiąc:
-Twój koniec jest bliski mojemu Panu.
Belviter nigdy nie czuł takiego bólu. Wydawało mu się jakby jego dusza odrywała się od ciała...
           Magowie w międzyczasie syczeli jęki i krzyki żołnierzy więc spieszyli się jak najbardziej mogli z otwarciem portalu. Po wypowiedzeniu magicznych słów portal na nowo powstał lecz gdy tylko próbowali przez niego przejść zostali trafieni, mroczną energią która uwięziła ich dusze w ich kosturach które uprzednio wbili w ziemie. Ich ciała zanim upadły na spopieloną, suchą ziemie zmieniły się w pył.
           Mag który próbował uciec przechodził własnie przez las gdy usłyszał ogromny ryk i poczuł wybuch energii magicznej która go poraniła ale nie zabiła, nie miał zamiaru sprawdzać co to było lecz domyślał się co mogło się stać. Uciekł tam gdzie go nogi poniosły. Portal był otwarty na nowo.

Offline

 
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.poapkrakow.pun.pl www.evo-cs.pun.pl www.dbnwo.pun.pl www.host.pun.pl www.apocalypseraiders.pun.pl